Ejo!
Żeglarze od wieków mieli tysiące swoich przesądów, legend i mitów. Opowieści o tysiącu skarbach. Ale jedna z najbardziej niesamowitych historii, jakie można opowiedzieć, mówi o pewnej niesamowitej wyspie.
Cmentarz Atlantyku, Dom Tysiąca Wraków, Pożeracz Statków - to tylko kilka jej określeń. Wyspa wspomniana w filmie z Georgem Clooney`em - Gniew Oceanu.
A co w tym wszystkim najważniejsze - tak niesamowita wyspa naprawdę istnieje.
Sable Island, bo tak się ona nazywa, znajduje się około stu mil morskich od brzegów Nowej Szkocji w Kanadzie. Ma 24 - 50 km długości i 1,4 - 3 km w najszerszym miejscu. A jeśli ktoś z Was uważa, że to nieprecyzyjne dane, to bez wątpienia będzie miał rację ! Nie można dokładnie określić rozmiarów wyspu, gdyż ta jest raczej piaszczystą wydmą i często atakowana przez sztormowe fale, stale zmienia swój kształt, rozmiary, a nawet położenie. Wyspa powstała w miejscu zetknięcia się ciepłego prądu Golfsztrom z zimnym prądem Labradorskim. Od zachodu wyspa jest rozmywana przez fale, a jednocześnie od strony wschodniej nanoszone są nowe pokłady piasku. Wyspa w ten sposób stale odsuwa się od brzegów Kanady w tempie około 800 m na każde 10 lat. Od czasów jej pokrycie w XVI w. przemieściła się już o 16 kilometrów.
Wyspę odkrył Joao Alvaresa Fagundesa na przełomie roku 1520 i 1521. W 1872 roku zbudowano na nie j pierwszą latarnię morską. Było to koniecznością - Sable leży w pobliżu bardzo uczęszczanych szlaków oceanicznych, a wyspę ją otaczają liczne mielizny, przez co dla żeglarzy jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na morzu.. Do tego dochodzą częste sztormy zatapiające i statki, i szalupy ratunkowe oraz mgły powstające w wyniku mieszania się wspomnianych wcześniej prądów. W latach 1930 XX wieku latarnik David Johnson zrobił listę wraków wokół wyspy - doliczył się ich ponad 600. Liczbę ofiar tych katastrof szacuje się na 10.000 osób. Pierwszy statek zatonął tam w 1583 roku, ale wyspa jest groźna i dziś - ostatni statek zatonął tam zaledwie 10 lat temu.
Wyspa więc wygląda jak cmentarz statków, lecz nie to jest w niej jeszcze niezwykłe. One te wszystkie statki pożera. Tu mamy zdjęcia, jak wygląda jacht po jednym dniu i pond-color: white; text-align: justify;">
Uschnięcie tych wszystkich drzew nie było winą braku dostępu do słodkiej wody. Jest jej tam pod dostatkiem, dla dziesiątek stad koni, które zamieszkują tą wyspę od lat.
Ich liczebność waha się od 200 do 350 zwierząt. Skąd się tam wzięły ? Nie jest to oczywiście tak do końca jasne. Podobno pierwsze sprowadził na wyspę bostoński duchowny Andrew Le Mercier w 1737 roku, lecz większość z nich szybko została rozkradziona przez rybaków. Inne źródła twierdzą, że pochodzą od koni, które ocalały z rozbitego w 1738 r. angielskiego statku. Z ludzi nie ocalał nikt, a cześć koni przeżyła i oczywiście zaadaptowała się do miejscowych warunków. Póżniej, w latach 1755 - 1763, dołączyło do nich około 60 koni, porzuconych przez Francuzów, opuszczających Nową Szkocję. Dla ścisłości trzeba dodać, że niegdyś żyło tu też stado zdziczałych krów, które prawdopodobnie trafiły na wyspę w taki sam sposób, jednak z czasem zostały zjedzone przez kolejnych rozbitków.
Ale to nie konie rządzą na wyspie. Na tym małym skrawku piachu i trawy żyje i wygrzewa się ponad sześć tysięcy fok! A, że niewielu drapieżników nie skorzystałoby z takiej okazji, wokoło wyspy żyje ponad 15 gatunków różnych rekinów. Co czyni tą wyspę jeszcze bardziej niebezpieczną.
Na koniec dodaję jeszcze mapkę, na której możecie zobaczyć jak bardzo wyspa ta zasługuje na swoje miano Cmentarza Atlantyku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz