Wania był z Białorusi i próbował się dostać z Mińska, przez Łódź aż w Bieszczady. Po drodze zachaczył, tak jak ja, o zamek Krzyżtopór, więc przynajmniej nie było nudno. Obiecałem mu, że dodam te zdjęcia, żeby mógł je sobie pościągać, bo sam miał dość słaby aparat. Co prawda przyklejone miał, że Sony, ale ponoć jego ojciec kupił go gdzieś na syberii za jakieś 40 dolarów, więc takie to było pewnie sony, jak nasze dresy z Abibasa :).
Pozdro dla mojego kompana i życzę miłego oglądania zdjęć ;).
P.s. Zdjęć z moją gębą jak zawsze nie ma, bo ktoś jednak musi być po tej drugiej stronie obiektywu :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz