Tytuł: Hobbit: Czyli tam i z powrotem
Autor: J. R. R. Tolkien
Gatunek: Fantasy / Dla Dzieci
Moja ocena:
"W pewnej norze żył sobie pewien Hobbit" - czy jakoś tak to szło. Teraz już nie ma szansy, żeby książki o przygodach Hobbitów dało się od ręki wypożyczyć w bibliotekach, a w księgarniach mamy do wyboru po kilkanaście różnych wersji tych książek. Pamiętam, jak wypożyczyłem sam jeszcze w czasach gimnazjum chyba "Władcę Pierścieni" z biblioteki, jeszcze przed nakręceniem filmu. Książka była dostępna, ba, z tego co było na pieczątkach w książce wynikało, że nikt trylogii Tolkiena nie wypożyczał od dobrych dwóch lat. Teraz jest to sytuacja nie do pomyślenia.
I choć "Władca Pierścieni" Cieszy się nadal niesłabnącą popularnością, to nie można powiedzieć, że przyczynił się on w jakiś znaczący sposób do wzrostu czytelnictwa Przyznam się szczerze, że chociaż Włądcę czytałem w życiu już z pięć razy, zawsze omijam jakieś piętnaście stron monologu na naradzie u Elronda. Po prostu nie daję rady nie usnąć przy tym. Dlatego myślę, że teraz, bo wyśmienitej ekranizacji "Hobbita" (której moją recenzję możecie znaleźć TUTAJ) o wiele więcej osób sięgnie po książkę i co nie mniej ważne - skończy ją.
Historia opowiedziana w "Hobbicie" może być nazwana wstępem do "Władcy Pierścieni". Choć tak naprawdę, oprócz świata i kilku bohaterów nie mają one ze sobą w ogóle nic wspólnego.
Po pierwsze styl pisarski. Władca raczy nas zawiłym, eleganckim i często trudnym dla mniej cierpliwego czytelnika stylem. 'Hobbit" natomiast bardzo przyjemnie przeprowadza nas przez wspaniałą przygodę, nie wymagając od nas znajomości pochodzenia wszystkich bohateró, wrogów, mieszkańców Hobbitonu i ich zwierząt domowych wstecz aż do początków Trzeciej Ery. Ta różnica bierze się stąd, iż Tolkien przygody sympatycznego Hobbita Bilba Bagginsa napisał, jako książkę na dobranoc, dla swoich dzieci. I chociaż ma ona już swoje lata, to pozostaje nadal ponadczasowa, a jej niektóre elementy myślę, że będą aktualne jeszcze za dwieście lat.
A co do samej historii mamy tu dość klasyczną w świecie fantasy receptę na dobrą historię. Mamy więc smoki, skarby, krasnoludy, potwory, motyw "od zera do bohatera", a także wiele szlachetnych zachowań i trudnych decyzji. A także wiele świetnie napisanej akcji. Do dziś pamiętam kilka momentów, które przestraszyły młodszego o jakieś piętnaście lat mnie.
Wspomniany wcześniej pan Bilbo Baggins jest wujkiem znanego nam z "Władcy Pierścieni" Froda. Żyje sobie w swojej norce, spokojnie i brońcie bogowie, bez jakichkolwiek przygód. aż do dnia, kiedy pod jego drzwiami pojawia się wędrowny wytwórca wspaniałych fajerwerków, a także czarodziej -Gandalf. Tak, właśnie. Znany wytwórca fajerwerków, a nie Łowca Barlogów, Nadzieja Jutrzenki i tak dalej. Na to jeszcze czas przyjdzie. I kiedy to w krok za Gandalfem w domu Bilba pojawi się jeszcze wataha krasnoludów, dowodzona przez mężnego Thorina Dębową Tarczę - możemy być już pewni, że nie obędzie się bez przygód, których wystrzegał się Bilbo całe swoje życie.
Tolkien w całej książce przeprowadzi nas i Drużynę (bez) Pierścienia przez wiele niesamowitych miejsc. Od cieni Mrocznej Puszczy, poprzed tunele królestwa Goblinów, podniebne gniazda Wielkich Orłów i siedlisko Trolli, aż pod Samotną Górę, gdzie na niewyobrażalnym skarbie uwił sobie gniazdo smok Smaug.
I o ile do przeczytania "Władcy Pierścieni" trzeba czasem pewnie dorosnąć to jeśli nawet "Hobbita" nie przeczytaliście w dzieciństwie i teraz uważacie, że jesteście za starzy, będzie jeszcze kiedyś okazja, żeby przeczytać go swoim dzieciom na dobranoc, a może nawet kiedyś i wnukom. Bo, jak już wcześniej wspomniałem, w przeciwieństwie do czytelnika, sama historia nigdy się nie starzeje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz