Dawno mnie już tu nie było, ale wracamy do gry. Konkretnie do Euro. Zaczyna się to to za tydzień (tak, nie jestem wielkim fanem piłki), chyba wszyscy są już gotowi. Ja zauważę Euro, jak nie będę mógł kupić sobie chipsów, bo będzie kolejka na pół godziny, bo wszyscy będą piwko w przerwie kupować.
Ale nie o tym chciałem.
Chciałem wspomnieć o muzyce i reklamie, jaka będzie towarzyszyć temu widowisku.
A tu jest trochę materiałów nawet dla kabaretów.
Zacznę od reklam.
Już tu są jaja. Sponsorem naszej reprezentacji jest sieć marketów, które oferują nam tanie cukierki i coca cole za dwa pięćdziesiąt. Dokładnie. Biedronka jest dla nas trochę obciachowa. Ale ja na to patrzę inaczej. Dobrze, że w ogóle znalazł się dla nas jakiś sponsor. Bo przecież jaka jest drużyna, każdy wie. Może naprawdę zagrać powinni Adamiak Andrzej i Adamiak Aldona, jak w tej reklamie. Może będzie lepiej.
Do tego widziałem ostatnio reklamę chyba "N", albo innej cyfrówki. Tyle miesięcy gratis, ile nasi wbiją goli. Oj, coś czuję, że tanio ich to wyjdzie. Już lepsza promocja była na święta. Wtedy chociaż maskotkę i trzy miesiące dawali.
Kolejna reklama jest robiona do melodii "Koko koko". Słyszałem ją w radiu i nie do końca pamiętam, o co chodziło, ale był to jakiś lek na zgagę albo zatwardzenie. Nie żartuję.
Jedna z większych gazet reklamowała się i swój artykuł o Euro tekstem: Jakie Euro taki hymn! Czy Polacy są prymitywni.
Czyli to Euro jest bardziej dowcipem dla świata, niż prawdziwym widowiskiem.
No, chyba, że sami ten wizerunek zmienimy.
Chińczycy nawet mają teledysk zachęcający do przyjazdu do Polski na Euro. Widziałem dziś. Rysowany. Piękne, kolorowe stadiony, tam wiele akcji, emocje, a wokół stadionu zniszczona Warszawa, ogień i na ulicach czołgi. Serio :). Jak to zobaczyłem, najpierw trochę się dziwiłem, potem jednak śmiechu pełna dupa :).
Dobra, to tyle o reklamach. A teraz o muzyce.
Tak, będę pisał o Koko Koko Euro Spoko. Specjalnie czekałem trochę, zanim zacznę się z tego nabijać, jak inni. Niekryty, na przykład. Bo bez pełnej wiedzy, nie powinniśmy się wypowiadać.
Przecież, po pierwsze, Koko nie jest hymnem reprezentacji, jak o tym utworze mówi większość idiotów. I nie tylko na necie, ale i w telewizji niedoinformowanie sięga zenitu. Jarzębina śpiewa wybraną przez kibiców, poprzez głosowanie - oficjalną prześpiewkę kibiców. Nic więcej, tyle na temat.
Jeśli ktokolwiek jeszcze tego nie słyszał, zapraszam do posłuchania:
Ale Ukraina nie zaścianek, też swą oficjalną piosenkę ma. Ale i oni się nie popisali, przez co nie wychodzimy najgorzej. Cały świat uzna, że wschód Europy jest zacofany o jakie 50 lat i będą zastanawiać się, czy mamy w hotelach ciepłą wodę - bo o to przy rezerwacjach pokoi na Euro najczęściej pytali obcokrajowcy. Na drugim miejscu było pytanie, czy w Polsce istnieje rozwinięta służba zdrowia.
Oto Ukraiński "hymn":
Ale nie o tym chciałem.
Chciałem wspomnieć o muzyce i reklamie, jaka będzie towarzyszyć temu widowisku.
A tu jest trochę materiałów nawet dla kabaretów.
Zacznę od reklam.
Już tu są jaja. Sponsorem naszej reprezentacji jest sieć marketów, które oferują nam tanie cukierki i coca cole za dwa pięćdziesiąt. Dokładnie. Biedronka jest dla nas trochę obciachowa. Ale ja na to patrzę inaczej. Dobrze, że w ogóle znalazł się dla nas jakiś sponsor. Bo przecież jaka jest drużyna, każdy wie. Może naprawdę zagrać powinni Adamiak Andrzej i Adamiak Aldona, jak w tej reklamie. Może będzie lepiej.
Do tego widziałem ostatnio reklamę chyba "N", albo innej cyfrówki. Tyle miesięcy gratis, ile nasi wbiją goli. Oj, coś czuję, że tanio ich to wyjdzie. Już lepsza promocja była na święta. Wtedy chociaż maskotkę i trzy miesiące dawali.
Kolejna reklama jest robiona do melodii "Koko koko". Słyszałem ją w radiu i nie do końca pamiętam, o co chodziło, ale był to jakiś lek na zgagę albo zatwardzenie. Nie żartuję.
Jedna z większych gazet reklamowała się i swój artykuł o Euro tekstem: Jakie Euro taki hymn! Czy Polacy są prymitywni.
Czyli to Euro jest bardziej dowcipem dla świata, niż prawdziwym widowiskiem.
No, chyba, że sami ten wizerunek zmienimy.
Chińczycy nawet mają teledysk zachęcający do przyjazdu do Polski na Euro. Widziałem dziś. Rysowany. Piękne, kolorowe stadiony, tam wiele akcji, emocje, a wokół stadionu zniszczona Warszawa, ogień i na ulicach czołgi. Serio :). Jak to zobaczyłem, najpierw trochę się dziwiłem, potem jednak śmiechu pełna dupa :).
Dobra, to tyle o reklamach. A teraz o muzyce.
Tak, będę pisał o Koko Koko Euro Spoko. Specjalnie czekałem trochę, zanim zacznę się z tego nabijać, jak inni. Niekryty, na przykład. Bo bez pełnej wiedzy, nie powinniśmy się wypowiadać.
Przecież, po pierwsze, Koko nie jest hymnem reprezentacji, jak o tym utworze mówi większość idiotów. I nie tylko na necie, ale i w telewizji niedoinformowanie sięga zenitu. Jarzębina śpiewa wybraną przez kibiców, poprzez głosowanie - oficjalną prześpiewkę kibiców. Nic więcej, tyle na temat.
Jeśli ktokolwiek jeszcze tego nie słyszał, zapraszam do posłuchania:
Ale Ukraina nie zaścianek, też swą oficjalną piosenkę ma. Ale i oni się nie popisali, przez co nie wychodzimy najgorzej. Cały świat uzna, że wschód Europy jest zacofany o jakie 50 lat i będą zastanawiać się, czy mamy w hotelach ciepłą wodę - bo o to przy rezerwacjach pokoi na Euro najczęściej pytali obcokrajowcy. Na drugim miejscu było pytanie, czy w Polsce istnieje rozwinięta służba zdrowia.
Oto Ukraiński "hymn":
Przynajmniej mają lepszy refren: " Polewaj! Polewaj! Polewaj! Aj jaj jaj!"
Mnie to przekonuje!
A jaki z tego morał? Tylko jeden.
Jeśli chodzi o:
- autostrady
- drużynę narodową
- trenera
- promocję widowiska
- organizację
- przyśpiewkę Koko
- naszą opinię na świecie
mam tylko jedną odpowiedź, jeden morał - można było to zrobić lepiej!
Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz