środa, 21 grudnia 2011
Święta, Święta i po...
... karpiu?! Czyli nasze świąteczne tradycje :).
Z okazji zbliżających się świąt, chciałem odnieś się do naszych tradycji, tak jak już to robiłem z okazji dnia Wszystkich Świętych. Cóż, jak tak o tym myślę, to Wigilię, ze względu na tony karpia w hipermarketach można by roboczo nazwać Dniem Wszystkich Śniętych. Ale nie o tym to ja chciałem.
Od razu piszę, żeby nie było niedomówień. Nie chodzi mi tu o to, by się kogoś, czy czegoś czepiać. Lubię po prostu tego typu ciekawostki i wiem, że wielu ludzi także. Zawsze można też później zabłysnąć tą wiedzą :).
Pierwsze pytanie - Skąd to się wzięło?
Zasadniczo czcimy w te święta dzień narodzenia Jezusa Chrystusa, zbawiciela, syna Boga i niezłego cudotwórcy. Nie był wprawdzie tak spektakularny, jak ojciec z choćby Sodomą i Gomorą, ale też z wodą i winem dawał radę :).
Jest to dzień powszechnej szczęśliwości, bo Bóg się rodzi, noc truchleje.
Zaskoczeni? Nie, nie są to urodziny Mikołaja, jak twierdzi 27% polskich dzieci :).
I co dalej z tymi świętami? 25 grudnia, w stajence na świat przychodzi Jezus, zostaje obdarowany przez trzech króli, pasterze przychodzą do niego z pokłonem i tak czcimy to już ponad dwa milenia.
ERROR! BŁĄD!
Dlaczego?
Po pierwsze data narodzin Chrystusa nijak się ma do prawdy, mijając się z nią srogo. Jest to późniejszy element tradycji kościelnej, za źródeł historycznych wynika, że Jezus urodził się nawet od ośmiu do trzech lat wcześniej. Dokładna data dzienna została wprowadzona dopiero prawie pięćset lat później. Ze względu na czas przesilenia słonecznego, nie z powodu jakiś dokładnych kronikarskich źródeł, co ciekawe.
U Słowian święto to nazywano Godami, Kresem lub Stadem i obchodzono jako święto plonów i zmarłych. Dla zmarłych palono ogniska na grobach- aby dusze mogły się ogrzać, na cmentarzach organizowano rytualne uczty. Z wiarą w to, że wędrujące duchy zmarłych mogą wcielać się w zwierzęta domowe, łączy się zapewne dzisiejszy zwyczaj karmienia zwierząt opłatkiem, po którym mają na jedną noc uzyskiwać możliwość przemawiania ludzkim głosem. Przesilenie zimowe to także okres w czasie którego wróżono przebieg całego następnego roku: pogodę, obfitość plonów, pomyślność w miłości itp.
Następne podobieństwa między sposobem obchodzenia Bożego Narodzenia a obrzędami pogańskimi to np. zwyczaj przebierania się i odwiedzania domów sąsiadów i rodziny. W czasie odwiedzin śpiewano pieśni, co przetrwało do dzisiaj w zwyczaju śpiewania kolęd. Także już wczasach pogańskich całowano się pod jemiołą, a w kącie izby ustawiano snop zboża, co miało przynieść pomyślne uprawy w nadchodzącym roku- zwyczaj ten przetrwał do dzisiejszych czasów w formie sianka, które wkładamy pod wigilijny obrus.
Z wiarą w to, że wędrujące duchy zmarłych mogą wcielać się w zwierzęta domowe, łączy się zapewne dzisiejsza wiara w możliwość przemawiania, przez zwierzęta ludzkim głosem.
Kolejny przedchrześcijański element świętowania wchłonięty przez Boże Narodzenie to zwyczaj obdarowywania się prezentami. W pogańskiej Europie podarki składano w ofierze bogom i zmarłym, w czasie Saturnali elita rzymska obdarowywała się podarkami między sobą, ale też rozdawała spore datki służbie i biedocie. Kościół chrześcijański przejął to święto i nadał mu nowe znaczenie- dzisiejsze podarki wręczane rodzinie i znajomym upamiętniają dary jakimi Trzej Królowie obdarzyli malutkiego Jezusa.
Choinka, choinka, tra la la la la - la la la la?
Nasz kochany iglak pochodzi, oczywiście, od zwyczajów pogańskich kultów, gdzie drzewka iglaste uznawane były za symbol płodności, odradzania się i trwania. Tradycja domowego drzewka narodziła się w XVI wieku, a choinkę ubierano wtedy jabłkami i ozdobami z papieru. Jabłka miały być nawiązaniem do drzewa życia z Edenu. Wielkim zwolennikiem tego zwyczaju był Marcin Luter, który zalecał spędzanie świąt w domowym zaciszu.
Trzynasty je w kublu!
Zasiadając do rodzinnej kolacji wigilijnej musimy pamiętać o wielu rzeczach. Dwanaście potraw, dobry kompot to podstawa. Do tego nakrycie dla obłąka... zbłąkanego, znaczy się, wędrowca. Tradycja piękna, bo pokazuje otwartość dla innych, jaką powinniśmy mieć na codzień. To puste miejsce symbolizuje także zawsze tych, którzy tego dni nie mogą być z nami wszystkimi przy stole.
Co ważne, nie można siadać do Wigilii w nieparzystą liczbę osób. Miało być to nieszczęśliwe dla jednego z biesiadników. a już kolacja w trzynaście osób to dopiero byłby Armageddon! Trzynaście osób to pech od początków tradycji. I nie chodzi tu o Trzynastego Wojownika, którego zagrał Banderas, bo przecież ten film był nawet niezły. Na Ostatniej Wieczerzy było wtedy trzynaście osób - Jezus i dwunastu apostołów. Trzynastka symbolizuję Judasza Iskariotę, więc liczby tej powinniśmy się przy kolacji wystrzegać.
I wreszcie karpik.
Co ciekawe, jest to tradycja dość młoda. I ma ona dwie genezy. Obie całkowicie różne :).
Tutaj zacytuję:
"Wszystko zaczęło się w średniowieczu, kiedy nasz kraj pozbawiony był początkowo dostępu do morza. Ówczesny król Bolesław Krzywousty dzięki swoim zdolnościom i oczywiście przy pomocy doskonale uzbrojonego wojska poszerzył granice państwa. Pojawił się wówczas problem z transportem świeżo złowionych ryb. W średniowieczu nie znano poza soleniem innego sposobu ich konserwacji. Długo szukano odpowiedniego rozwiązania. Problem został rozwiązany wraz z pojawieniem się w naszym kraju cystersów, którzy przywędrowali do Polski pod koniec XII wieku. Wraz z siecią ich klasztorów rozrastała się także sieć stawów. Wiele z nich powstało zwłaszcza na Śląsku i w zachodniej Małopolsce. Ryby słodkowodne stały się w Polsce cenione i lubiane. Początkowo jednak kosztowały zbyt dużo, by traktować je jak zwykłą, codzienną potrawę. Kupowano je zazwyczaj na uroczyste okazje. Doskonałym pretekstem była właśnie wieczerza wigilijna – uczta, a jednocześnie post. Karp jest rybą azjatycką. Tam żył w naturze w odmianie zwanej sazan. Już kilka tysięcy lat temu hodowali go w stawach Chińczycy i Japończycy. Do Europy sprowadzili go prawdopodobnie krzyżowcy pod koniec XII wieku, a więc wtedy, gdy cystersi zakładali w Polsce pierwsze stawy rybne."
Później ten zwyczaj był przez lata niepraktykowany tak często, bo karp zagościł na stołach, jako ryba coraz powszechniejsza, a "odkurzono" go na dobre w czasach, gdy wszystko było na kartki, i wszystko było trudno dostępne. I jak się okazało, ludziom najbardziej nie podobało się to, że nie mają mięsa na stołach wigilijnych. A wedle tego pomysłu, karp hodowany w stawach na potęgę, wręcz hurtowo i tuczony do granic możliwości był łatwiej dostępny, niż szynka wigilijna :). Ale to już tak na marginesie.
A co z tradycją, że zwierzęta przemówią ludzkim głosem? Cóż, to już nie tylko w Wigilię :). Włączcie jakikolwiek program polityczny a zobaczycie cud! Nie dość że świnie przy korycie, do tego uparte osły, ale też całkowite barany ludzkim głosem mówią przez cały rok!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz