Po prostu dopiero ostatnio miałem czas, żeby się tą jesienią cieszyć. Piękna, ciepła i słoneczna jesień, odkrywana kiedy spacerowałem wąskimi alejkami między krakowskimi kamienicami. Przyjemny wieczór, a potem już ciemna noc w mieście Kraka, gdzie prawie nie posneliśmy na krawężniku niedaleko dworca. Dla mnie jesień zawsze była dołująca, ale dobrze mieć obok kogoś, kto ma na ten temat inne zdanie. I właśnie o to mi chodzi. O tym chciałem porozprawiać trochę.
Dzień później byłem w katowickim Parku Kościuszki. Tony liści, słońce, dobra pogoda. Gdyby się nie wybrał ze mną mój ojciec, byłby to jednak dzień stracony. Najpierw zadziwił mnie, gdy chciał balonika, później jednak z niego zrezygnował, za to kupił sobie watę cukrową. Potem zostałem przez niego zbombardowany liśćmi. Facet na co dzień poważny, już ponad pięćdziesięcioletni ;). I było w tym coś niezwykłego. Mnie też się lepszy humor włączył, choć ostatnio brakowało do tego jakoś okazji. Zacząłem robić aniołki w liściach, jak to się zwykle robiło na śniegu. Przegoniłem dzieci z trzymetrowej ścianki wspinaczkowej i zdobyłem jej szczyt. Na koniec zapolowaliśmy na frytki w KFC i pojechaliśmy po patelnię. Nawet nie wiem, kiedy zniknęło mi pięć godzin. Ale było genialnie.
Jeśli kiedyś dopadnie was nuda i nie będziecie umieli jej zaradzić, nie bójcie się. Wokoło są takie formy życia, jak inni ludzie. Wyrwijcie je z monotonii codziennego życia. Może właśnie teraz kładą się spać, a jutro będą znów szli do pracy, będą gotować, prać, prasować, czy też opiekować się dziećmi. Może spędzą cały dzień za biurkiem, może cały w domu. NIEWAŻNE! Zadzwońcie do nich, ucieknijcie gdzieś i postarajcie się, żeby oni się nie nudzili. A zobaczycie, jak szybko Wy też zaczniecie się śmiać. I w dupie miejcie, że jutro może być koszmarny, męczący i totalnie nędzny dzień. Dzięki temu miłemu wspomnieniu i tak choć raz się w tak parszywym dniu uśmiechniecie.
Polecam, bez recepty, do zażywania jak tylko często można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz