Nie ma to jak weekend. Cały dzień siedzenia na wykładach mnie na szczęście ominął, ale ćwiczenia (o facecie, który, żeby opisać własne, nowe teorie, słowami, któych nie ma, a które wymyślał, przez co nie można nawet połapać się o co mu chodziło, szczególnie, po tłumaczeniu go na polski) już nie. Przez ostatnie trzy godziny nauczyłem się, że widelec może być narzędziem zbrodni, sztućcem, a nawet kaczką, czy pieprzonym statkiem kosmicznym! Ehhh...
Ogólnie kiepski, nudny dzień. Niby weekend, ale człowiek sprząta, uczy się i ogólnie zbiera siły na niedzielę. A miejmy nadzieję, że chociaż ona stanie się wyjątkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz